Bangkok 2025

Poleciałem do Zgierza do sałaty i ch*j,
Tam poznał on dupę z ch*jem dłuższym niż żul.
Mówię: „Ej, to nie sałata, to jest jakiś kult”,
A ta dupa się odwraca: „Witaj w moim snu tult”.

Bangkok 2025 – latam jak dzik,
W kieszeni mam sen, a w oczach mam kicz.
Nie pytaj mnie, czemu tu rządzi puls,
Bo ta dupa z Zgierza ma ch*j jak impuls.

Lecę dalej, na wiatr, na bananowym rowerze,
Zupa w termosie, a w niej – kurwa – pierze.
W radiu leci techno, a na dachu żul,
Robi selfie z golasem, co ma pięć i pół kul.

Bangkok 2025 – latam jak dzik,
W kieszeni mam sen, a w oczach mam kicz.
Nie pytaj mnie, czemu tu rządzi puls,
Bo ta dupa z Zgierza ma ch*j jak impuls.

Stoję na rynku, a tam cztery psy,
Jeden śpiewa, drugi tańczy, trzeci wali w drzwi.
Czwarty to filozof, mówi: „Świat to pulpa”,
A ja krzyczę: „Zgierz to matrix, moja dupa ma skrzydła!”

Poleciałem do Zgierza, już nie wracam stąd,
Mam sałatę, mam wizję, mam absurd i prąd.
A jak ktoś zapyta, gdzie mój duch i mój ból –
To w dupie z ch*jem dłuższym niż żul.