Sprawiedliwość

Sprawiedliwość

Każdej nocy budzę się z bólem
Krzyczę z wściekłości i z nienawiści
Wciąż zadaje sobie pytania
Wciąż się zastanawiam

Czy jest coś co nami steruje?
Ktoś kto układa nam plan życia?
Bardzo chcę spotkać to zjawisko, tego demona
Tą zjawę, która pociąga za sznurki jak pacynki

Miarka się przebrała, moja frustracja siegnęła zenitu
Chcę wiedzieć co złego zrobiłem w tym lub poprzednim wcieleniu
Chcę wiedzieć czym zasłużyłem sobie na te tortury
Dlaczego wsadził mnie w wagon jadący do obozu śmierci?

Za co ta kara, za co ten wyrok dożywocia?
Dosyć tego, koniec z tym
Niech stanie przede mną na bacznosć twarzą w twarz jak przed walką
Nie boję się konfrontacji, ja już nie mam siły na ucieczkę

To on jest tchórzem, przez wszystkie lata nigdy mi się nie ukazał
Nigdy nie powiedział dlaczego, nigdy nie powiedział za co
Ma paść przede mną na kolana i poczuć tego bata na plecach
Poczuj to cierpienie, które ja czuję przez całe moje życie

Wzywam cię demonie, pokaż się tchórzu
Wyjdź z tego cienia, miej odwagę łajzo
Będę czekał, choćby miała to być moja ostatnia misja
Później w spokoju odejdę, spełniony bez bólu.