Niedzielny poranek
Niedzielny poranek
Niedzielny poranek, zwykły jak inne Jedni śpią, inni dopiero kładą Tylko on skoro świt dreptał w koło domu Wsiadł w gruchota i pojechał, w jaki celu? Nie wiadomo, pusta droga, spokój cisza Dotarł na miejsce, by szybko wrócić zanim wstaną wnuki Ty się przebudzasz, niepokój ci towarzyszy Ręce się trzęsą, stres coraz większy Coś się dzieje, nie wiesz co W telefonie cisza, nikt nie dzwonił, nikt nie pisał Ale stało się najgorsze Bo na tej pustej drodze sekunda stała się wiecznością Jeden błąd, jeden zły ruch i bam! Koniec! To nie był jego czas, milion pytań Po co? Dlaczego? Czemu teraz? Przecież był dobry, pomagał, dbał o wszystkich Zawsze można było na niego liczyć O każdej porze dnia i nocy Dużo wiedzy przekazał, ale więcej nie przekaże Zostało tylko zdjęcie i ból w sercu Rozpacz i tęsknota...