Opowieść o miłości

Opowieść o miłości

Ciemno na ulicach, demony wychodzą na miasto
Lampy oświetlają nam drogę, dzięki temu widzę czego nie zrobiłem, ale wciąż mogę
Przy sobie kilku ziomków mam, których znam od dzieciaka, nadal się trzymamy, żaden z nich nie upuścił mnie, jak byłem tam na dole
Podali mi rękę, bo dzięki nim nie skończyłem z liną na szyi

Wypijmy za tych, co już z nami nie ma
Oby ziemia była wam miękka
Oby tam na górze było fajnie
Pewnie tego nie doświadczę i skończę w piekle
Na co dzień tańczę z diabłem, ale dziękuję Bogu za bliskich i za wszystkie ciężkie chwile
Bo dzięki nim stałem się twardym skurwielem

Nie nawijam, że jakaś suka tańczy na stole, bo nie wypada mi
Rozstałem się po długim związku, dotarło do mnie, że za bardzo poważny chciałem być
Zabrałem się za muzykę, chociaż nie wiem, czy serio wychodzi mi

Pokazałem ją paru osobom, ale wciąż nie wiedzą, że to był ja
Nocą piszę i nagrywam
Za dnia zupełnie jak Batman się ukrywam
Koniec czas w końcu pokazać co moje
I wypłynąć na powierzchnię, czasy były ciężkie
Ale oby było lepiej
Chcę, by bliskim żyło się w dostatku
Przestańmy myśleć tylko o sobie i zacznijmy pomagać innym
Żyjemy w Polsce, kiedyś chciałem stąd spierdalać, teraz chcę zostać